jesienność
usłyszałam żale świerszczy
pod zielonym kapeluszem
kiedy pierwszy liść jesienny
opuszczał swą duszę
spadł subtelnie cichuteńko
jak żółte natchnienie
potem zniknął i tak nagle
pozostał wspomnieniem
za oknami dmucha wiatr
myśli
sklejam kolorami
zanim dotknie moich warg
pożegnanie
zaproszony przez wiatr
jesienny liść zatańczył nim spadł
uniesiony rześkim powiewem
pożegnał się z drzewem
balansował delikatnie
jakże czule kołysany
by oddechem wieczystości
zniknąć gdzieś w oddali
tajemniczy dotyk
jesień
jak co dzień gdy słońce
tuli do snu swe promienie
na ławce w parku
zjawia się starszy pan
obserwuje spadające liście
dziś jego uwagę zwróciła kobieta
ubrana w białe lśniące szaty
nie przeszła obok
usiadła przy n i m
odgarnęła mu z twarzy
srebrzyste kosmyki
okrywające wydawało by się
bruzdy minionych dni
uniósł nieśmiało wzrok
jego wiek zdradzały młode
błękitne oczy
ukołysała je czystym uśmiechem
zielonego spojrzenia
poczuł muśniecie ciepłej dłoni
na nieogolonym policzku
ocknął się rześko
a ona niczym popołudniowy wiatr
zniknęła w kolorowej alei
w jego dłoni
mieniła się blaskiem
maleńka koniczyna
Skomentuj