srebrny łowca zjawił się
wraz s subtelnym oddechem nocy
gładząc moje ciało blaskiem
poduszeczkami palców
namalował ciszę wokół nas
przykleił na sobie moje oczy
(lubi kiedy łaskoczę go rzęsami)
ze spokojem hipnotyzera
powolutku wkradł się
do komnaty tajemnic
by je odessać
jak niemowlę mleko matki
czyniąc ją wiecznie przytomną
przytomna do nieprzytomności
w obłok tiulowy na niby ubrana
ocieram się o jego pełne usta
wzajemna rozkosz
pulsuje białym żarem
och łowco
niejedno jeszcze
oddam tobie marzenie
za pocałunek
żyjący natchnieniem
Skomentuj